Podsumowanie 11 kolejki

Podsumowanie 11 kolejki

W 11 kolejce padło jak do tej pory najwięcej bramek: 42!

Olimpia-Absolwent: typ 1 (wynik 1-2). A jednak wygrał Absolwent, którego to już 3 zwycięstwo z rzędu! Bramka dająca 3 punkty gościom padła w 90 minucie i dzięki tym punktom Domaszewnica awansowała aż na 6 miejsce, a Olimpia przegrywa 5 mecz z rzędu i okupuje końcówkę tabeli. Co ciekawe wszystkie 5 ostatnich porażek gospodarzy było tylko 1 bramką, ale to marne pocieszenie dla zawodników Olimpii, którą za 2 tygodnie czeka bardzo trudny mecz z rewelacją ligi – Kujawiakiem Stanin i o punkty znowu będzie trudno.

Kujawiak-Orkan: typ 1x (wynik 4-5). Tak jak pisałem Orkan wykorzystał „swoje papiery na granie” i niespodziewanie wygrał, ale to w jakich okolicznościach się to stało nie śniło się nawet twórcom najlepszych horrorów: do przerwy prowadzenie Stanina 3-0, w 48 min. bramka na 4-0 i można myśleć, że już powinno być po wszystkim, ale już w 75 minucie mieliśmy wynik 4-4, dodatkowo od 66 minuty gospodarze grali w osłabieniu po 2 żółtych kartkach (w odstępie 17 minut) i w konsekwencji czerwonej jednego z zawodników; przewagę wykorzystał Wojcieszków strzelając zwycięską bramkę w 88 minucie. Końcówka meczu była „szalona” czego skutkiem było aż 5 żółtych kartek w ostatnich 13 minutach meczu (3 Orkana i 2 Kujawiaka). Czyli da się odrobić stratę 4 bramek i jeszcze wygrać, dodatkowo mając na to tylko 40 minut! Brawo dla Orkana.

Gręzovia-Start: typ x (wynik 2-4). Hokejowy wynik i „wymiana ciosów” tak jak przewidziałem. Gręzówka bardzo chciała wygrać, co widać po tym, że dwukrotnie obejmowała prowadzenie w tym meczu: w 15 min. 1-0 i w 56 min. 2-1, ale potem bramki strzelali tylko goście i to oni zgarnęli 3 punkty. Gospodarze zostają więc na ostatnim miejscu w tabeli po obustronnym walkowerze z Parczewem.

Rokitno-Unia: typ 1 (wynik 1-3). Unia podtrzymała świetną passę na wyjazdach (bez porażki) i objęła prowadzenie w lidze wykorzystując porażkę Kujawiaka. Rokitno zaś „ma dołek” (1 pkt w 3 meczach) i jednak została zweryfikowana ich „siła” (o awansie chyba jednak muszą zapomnieć w tym roku). Gospodarze na przerwę schodzili z prowadzeniem 1-0, ale w drugiej połowie Unia wzięła się w garść, „uszczelniła” obronę i strzeliła 3 bramki nie tracąc żadnej co dało im bardzo ważne 3 punkty.

Bizon-Victoria: typ 1 (wynik 5-2). „Podrażniony” Bizon rozbił Parczew dosyć mocno, ale wszystko wyjaśniło się dopiero w końcówce meczu. Do przerwy 0-0, minutę po wznowieniu gry gospodarze wyszli na prowadzenie 1-0, goście odpowiedzieli w 80 min. strzelając bramkę na 1-1, a potem Damian Kabat wziął sprawy w swoje ręce, a raczej nogi i „rozstrzelał” gości strzelając 3 bramki w 82, 87 i 90 min. w 86 min. jeden z jego kolegów dołożył jeszcze jednego gola i zrobiło się 5-1. W doliczonym czasie gry (90+3) Parczew strzelił „na otarcie łez” i skończyło się 5-2! Jeleniec jeszcze „podejmuje rękawicę” i stara się walczyć o awans, a Parczew chyba znowu będzie musiał zmierzyć się z kryzysem.

Bad Boys-Agrosport: typ x2 (wynik 3-4). Zastawie poszło jednak na „wymianę ciosów” i mało brakowało do remisu. Kolejny „szalony” mecz w tej kolejce. Już w 1 min. meczu prowadzili gospodarze, ale na odpowiedź nie trzeba było długo czekać bo goście strzelili bramki w 8 i 9 min. i mieliśmy 1-2. Taki wynik utrzymał się do przerwy, a po wznowieniu gry „ruszyli” goście i dołożyli jeszcze 2 bramki i w 63 minucie prowadzili już 1-4, ale pamiętamy z meczu z Rogoźnicą, że dla Bad Boysów na swoim terenie nie ma wyników, których nie da się odrobić i nie ważne ile czasu zostało do końca, co potwierdziło się w tym meczu bo Ernest Szymanek do strzelonej bramki w pierwszej minucie meczu dołożył jeszcze 2 i pachniało remisem. Leśna „dowiozła” jednak wynik 3-4 do końca i zabrała ze sobą 3 punkty, które dały jej awans na 4 miejsce.

Hutnik-Rogoźnica: typ x (wynik 5-1). Gospodarze „rozjechali” Rogoźnicę, która na ten mecz pojechała w „mocno okrojonym” składzie. Pokazuje to, że Rogoźnica jest groźna tylko w optymalnym zestawieniu. Do przerwy 4-0 i sprawdziły się słowa trenera gości, który patrząc na „niemrawą” rozgrzewkę swoich zawodników powiedział: „przeciwnik ich rozgrzeje w pierwszej połowie”. Druga połowa wcale nie wyglądała lepiej i tylko dzięki stoperowi i bramkarzowi Rogoźnica może zawdzięczać „tak mały wymiar kary”. Hutnik oddala od siebie „widmo” spadku, a Rogoźnica 8 listopada gra „arcyważny” mecz u siebie z zamykającą tabelę Gręzówką i jak nie zdobędzie 3 punktów to będzie można właśnie ją typować do spadku.

Gospodarze przystąpili do meczu bardzo skupieni, zaś Rogoźnica „nie weszła” dobrze w mecz, dodatkowo zabrakło w drużynie gości bardzo ważnych „ogniw”: Daniela Kucharuka w środku, Artura Łukaszuka w ataku oraz Krzyśka Chwedoruka i Darka Matejka w obronie. Największa „wyrwa” powstała w obronie co było widać już w pierwszej akcji Hutnika. W 2 min. akcja naszą prawą stroną, długa piłka zagrana przed nasze pole karne, napastnik gospodarzy „ścigał się” z Bartkiem, który krzyknął, aby piłkę przejął bramkarz; Karol ruszył więc do piłki, ale jego kolega nie zablokował przeciwnika, który zdołał „wsadzić nogę” i czubkiem buta (na 15 metrze) skierował piłkę do bramki obok bezradnego goalkeepera. Ta sytuacja pokazała, że Bartek ma za sobą długą przerwę w grze i nie ma czucia sytuacji na boisku. Następne minuty to próba pójścia „za ciosem” Hutnika i kolejne prostopadłe podania, ale nasza obrona skutecznie „łapie na spalonych”, niestety w 7 min. jedna z „pułapek offside-owych” nie udała się i napastnik gospodarzy znalazł się w sytuacji sam na sam; Karol skrócił kąt, ale silny strzał po czubkach palców bramkarza wpada do siatki i mamy 2-0. Rogoźnica próbowała przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika, ale gospodarze w praktycznie każdej sytuacji „podwajali, a nawet potrajali” swoje pozycje i ciężko było stworzyć jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Hutnika, który wykorzystując sprzyjający im w pierwszej połowie wiatr (gra „z wiatrem”) co chwila gościł pod naszą bramką. Kolejne podanie za obronę z lewej strony i znowu mamy sytuację sam na sam, ale tym razem górą nasz bramkarz, który broni nogami. Kilka chwil później tyle że z prawej strony kolejna sytuacja sam na sam, ale tym razem Karol swoim wyjściem z bramki „zmusił” przeciwnika do błędu, który za daleko wypuścił sobie piłkę w polu karnym i wyszła ona za linię końcową. W 22 minucie piłkę traci nasz kapitan po nieudanym dryblingu na 30 metrze, a że za nim jest już tylko bramkarz to momentalnie mamy sytuację 2 na 1 w której Karol nie miał absolutnie żadnych szans i mamy już 3-0. W tej sytuacji znowu widać było jak na dłoni, że Krzysiek Tymoszuk podobnie jak Bartek „nie jest w grze”. Próbujemy dalej, ale Hutnik gra bardzo ofiarnie i skutecznie w obronie, przez co nasze akcje kończą się na 20 metrów przed bramką, a jeśli dochodzimy do strzałów to są one niecelne lub zbyt lekkie, a z nimi nie ma problemów bramkarz gospodarzy. W 38 minucie po wrzutce z autu z naszej lewej strony piłka spada w dużym tłumie na 11 metrze pod nogi zawodnika z Dąbrowy, który po krótkim dryblingu strzela silnie po ziemi przy słupku i „zasłonięty” bramkarz mimo tego, że mało brakowało mu do obrony musi wyciągać piłkę z siatki po raz czwarty. Przed przerwą Hutnik spróbował jeszcze podwyższyć wynik, ale silny strzał z 25 metrów minął o centymetry lewy słupek naszej bramki. Do przerwy 4-0.

Druga połowa zaczyna się od naszych ataków, a sędzia zaczyna „tracić panowanie” nad tym co dzieje się na boisku, a może zaczyna sędziować na korzyść Hutnika.... nie będę tego rozstrzygał, ale w 52 minucie nasz kapitan łapie żółta kartkę za dyskusje po ewidentnym rzucie karnym dla nas (faul), którego sędzia „oczywiście” nie gwizdnął, a dodatkowo odesłał na trybuny naszego trenera, który najlepiej podsumował to co robił sędzia mówiąc: „każesz nas za swoje błędy” - bo tak to właśnie wyglądało! Kilka naszych kolejnych akcji przerywa „w dziwnych” momentach gwizdek sędziego co nie pozwala nam „rozwinąć skrzydeł” i wykorzystuje to Hutnik tworząc sobie groźne sytuacje, często niezgodnie z przepisami na co pozwala sędzia. Jedna z takich akcji z lewej strony kończy się kolejną sytuacją sam na sam, ale znowu Karol górą i broni silny strzał „po długim rogu”. „Odgryzamy się” strzałem zza pola karnego, który o „mały włos” nie dał nam tak upragnionej bramki, ale piłka mimo że „zatańczyła” pod brzuchem bramkarza gospodarzy nie wpadła do siatki szczęśliwie odbijając się od jego nogi. Kolejny atak Hutnika naszą lewą stroną i wrzutka na długi słupek, gdzie niepilnowany napastnik gospodarzy stanął „oko w oko” z naszym bramkarzem, ale „akrobatyczną” interwencją Karol wybija piłkę na rzut rożny. Za chwilę kolejna sytuacja Hutnika, tym razem z prawej strony i strzał z 14 metrów, ale znowu broni nasz bramkarz. W 77 min. w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie pod bramką przeciwnika znalazł się Michał, który przejął „bezpańską” piłkę na 18 metrze i huknął bez zastanowienia przy słupku co dało nam bramkę kontaktową. Gospodarze od razu ruszyli do ataków i jeden z nich o mało nie zakończył się bramką, karnym, czerwoną kartką jak kto woli, ale po kolei.... Akcja środkiem, prostopadłe zagranie po ziemi na naszą prawą stronę, do piłki rusza napastnik Dąbrowy i nasz bramkarz, na linii pola karnego o ułamek sekundy szybszy jest przeciwnik i wypuszcza sobie piłkę do linii końcowej, a bramkarz minimalnie zahacza o jego nogę, na szczęście dla nas napastnik czując, że może strzelić bramkę „nie kładzie się” i dobiega do piłki, ale jego zagranie wzdłuż bramki wybija Kamil Kołcz. W tej sytuacji należy pochwalić naszą obronę, bo nie czekali na rozwój sytuacji (jak to się czasami zdarza) tylko we 4 ruszyli od razu w stronę bramki i w momencie zagrania napastnika gospodarzy wszyscy byli na linii bramkowej gotowi bronić dostępu do bramki. Brawo! A bramkarzowi dopisało szczęście, że przeciwnik „nie nurkował” w polu karnym bo czerwona kartka murowana. Następne minuty to dalsze „przerywanie” przez sędziego naszej gry, a dzięki temu kolejne akcje Hutnika. Po jednej z nich kolejny raz na linii pola karnego pojedynek napastnika i bramkarza, ale tym razem piłka zagrana jest górą i to nasz bramkarz jest szybszy o ułamek sekundy i „nakrywa” piłkę rękami, ale napastnik nie cofa nogi (na wysokości głowy) i zahacza ręce Karola i wybija mu z nich piłkę, która następnie przez obronę zostaje wybita na rzut rożny. Sędzia pozwala na zbyt dużo gospodarzom i bramkarz o mało co nie dostaje kartki za dyskusje. Po chwili przerwy, aby bramkarz doszedł do siebie po tym faulu, znowu jest gorąco: wrzutka z rzutu rożnego trafia na 11 metrze do zawodnika gospodarzy, który bez namysłu z pierwszej piłki huknął pod poprzeczkę, ale dużym refleksem wykazał się Karol i świetną interwencją zdołał podbić piłkę ręką na poprzeczkę i skończyło się na strachu. W doliczonym czasie gry Hutnik „dobił” Rogoźnicę strzelając na 5-1. Piłka ze środka boiska zagrana na 25 metr do której ruszył napastnik gospodarzy, nasz bramkarz nie zdecydował się na start do niej (nie ryzykując kolejnej sytuacji „stykowej”, która pewnie skończyłaby się kontuzją lub czerwona kartką, a patrząc na wynik i na to ile czasu zostało do końca to byłoby niepotrzebne ryzyko nic już nie dające ekipie z Rogoźnicy) i został na 14 metrze, a przeciwnik nie pomylił się w sytuacji sam na sam i ustalił wynik spotkania.

Podsumowując: u nas zabrakło składu, a przeciwnik wykorzystał swoje atuty (między innymi sędziowanie), ale dodać należy, że „podwajali” perfekcyjnie, a ich najlepszy gracz: „Blondyn, który był wszędzie” (jak stwierdził po meczu jeden z graczy Rogoźnicy) „łatał” wszystkie dziury w obronie i środku pola. Tym zawodnikiem jest Paweł Pietrzak, który razem z Danielem Kucharukiem był nominowany na najlepszego zawodnika B-klasy w plebiscycie BOZPN na zakończenie sezonu 2014/2015 i jak widać nie była to nominacja „na wyrost”. Tym bardziej szkoda, że nie było Daniela, bo byłaby to bardzo ciekawa konfrontacja 1 vs 1 (może w rewanżu....). Ten mecz był kolejnym gdzie nie mieliśmy atutów w ataku. W obronie zaś Krzysiek z Bartkiem byli „poza grą” w związku ze sporą przerwą jeśli chodzi o ich granie w drużynie, a to już jest taki etap sezonu, że każdy przeciwnik wykorzysta taką słabość (na pierwszy mecz w sezonie to wystarczy, ale na jedenasty jak widać to już za mało – po prostu zawodnik w „rytmie meczowym” to „inna bajka”). Ale nie chcę „zwalać winy” na nich bo cała drużyna „zawaliła” i tyle (to sport drużynowy jakby ktoś zapomniał!). Choć należy pochwalić grę Kamila w obronie bo mimo że nie wymieniałem go w opisie z imienia to tutaj zaznaczę, że przerwał równie dużo akcji bramkowych co „wyjął” nasz bramkarz i to dzięki nim skończyło się „tylko” 5-1. Były też inne pozytywy w tym meczu: wspomniane w opisie zachowanie obrony w „akcji na czerwoną kartkę” (bo bramkarz nie zawsze obroni, ale w niektórych akcjach jak ta wspomniana daje „tylko” trochę czasu dla obrony, żeby to oni przejęli „resztę akcji” i w tej sytuacji zachowanie obrońców było perfekcyjne! - a nie stoimy i patrzymy czy bramkarz obroni czy nie), bardzo dużo udanych pułapek offside-owych i to musimy kontynuować w następnych meczach bo to zaprocentuje. 8 listopada gramy u siebie z Gręzówką, więc pełna mobilizacja, bo „żarty się skończyły”!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości